Może nie wszyscy wiecie, że z zawodu jestem geografem ze specjalnością z turystyki. Na studiach sporo się o tej turystyce uczyłam, między innymi o tym, jak wiele jest jej odmian. Turystyka zdrowotna, religijna, kulinarna – to tylko niektóre z nich, ale nie pamiętam, by wspominano nam na wykładach o rodzaju turystyki, o którym chcę Wam dziś napisać – turystyce literackiej.
A szkoda, bo to piękna i inspirująca odmiana, lecz pewnie przez niewielu praktykowana.
Znacie książki Małgorzaty Musierowicz? Ja w dzieciństwie uwielbiałam Jeżycjadę i było to dla mnie ogromnym przeżyciem, kiedy podczas pobytu w Poznaniu mogłam się przejść na Jeżyce i odszukać dom Borejków, a także inne miejsca opisywane w tych książkach.
Zawsze lubiłam powieści, których akcja rozgrywa się w realnie istniejących miejscach i – co chyba dobrze wiecie – sama takie piszę
Po wydaniu „Wiosny po wiedeńsku” od wielu czytelników słyszałam, że jest ona świetnym przewodnikiem po stolicy Austrii. W „Jesieni w Brukseli” zapraszałam Was do moich ulubionych krakowskich miejscówek. O kluczowym miejscu z „Sanatorium doktora Kramera” mogliście przeczytać tego lata (TUTAJ), natomiast „Szlak Kingi” jest powieścią, której akcja jest najbardziej spleciona z konkretnym miejscem ze wszystkich moich książek.
Losy bohaterów z „Wiosny po wiedeńsku” czy „Jesieni w Brukseli” mogłyby się na dobrą sprawę rozgrywać w każdym większym europejskim mieście. „Sanatorium doktora Kramera” niekoniecznie musiałoby stać pod Wadowicami, jednak „Szlak Kingi” jest… – no właśnie – jest szlakiem Kingi i w tym konkretnym punkcie jest zarówno jego początek, jak i koniec.
„Szlak Kingi” to też książka, która miała najbardziej spektakularny odbiór ze wszystkich moich powieści, wyczerpany nakład i dwa kolejne dodruki. Choć minął już ponad rok od premiery, wciąż co kilka dni dostaję jakąś wiadomość ze słowami uznania, czy też podziękowania, odnośnie tej powieści.
Każda z tych wiadomości to dla mnie zawsze cudowne i wzruszające przeżycie, a także ogromny kop motywacyjny, a motywacja się przyda bo…
…bo bardzo wiele czytelników pragnie ciągu dalszego!
I powiem Wam, że początkowo wcale nie brałam tego pod uwagę, bo nie przepadam za „drugimi częściami” ani jako pisarka, ani jako czytelniczka. Jednak tak wiele pytań padło o dalsze losy Kingi, że chyba nie pozostaje mi nic innego, jak je napisać
Będzie trudno, bo wiele wskazuje na to, że „Szlak Kingi” jest dziełem mojego życia, postawiłam sobie poprzeczkę bardzo wysoko i jeśli Pan Bóg nie pobłogosławi mi raz jeszcze tak wielkim natchnieniem, to ciężko będzie mi sprostać wymaganiom czytelników.
Na razie mam dla Was za to inną, mam nadzieję – również miłą niespodziankę – zapraszam Wszystkich miłośników powieści na wirtualny spacer szlakiem Kingi wraz ze… „Szlakiem Kingi”
Poniżej dwa filmiki, w których, specjalnie dla Was – piękne Krościenko nad Dunajcem z kluczowymi dla „Szlaku Kingi” miejscówkami I trochę gadki Syna na Szczycie – bo, wiecie, on chce zostać youtuberem
Zdradzę Wam, że to niesamowite uczucie stanąć z książką w miejscu, które było inspiracją do jej napisania i w miejscu, które jest kluczowym punktem w powieści!
Kiedy byłam tam poprzednio, w głowie miałam zaledwie mglisty pomysł tego, o czym ma być „Szlak Kingi”. Teraz stałam z „dziełem życia” w dłoniach. Coś pięknego
P.S. A na koniec takie pytanie do Was – co myślicie o turystyce literackiej? Pojechalibyście w dane miejsce tylko po to, żeby zobaczyć na żywo lokalizacje opisane w powieści, która bardzo Wam się podobała? A może macie taką wyprawę już za sobą?